Nowe życie Pana Tadeusza
Pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza 1834r.
Konserwacja i oprawa, styczeń/luty 2021.
Jeśli jesteście ciekawi jak powstają moje oprawy to podzielę się z Wami moimi najintymniejszymi tajemnicami.
Często jest tak, że jak biorę pierwszy raz książkę do ręki to już wiem w jakich kolorach i w jakiej stylistyce oprawię daną książkę. Bardzo nie lubię pracować pod gust klienta, a jeszcze mniej pod jego dyktando. Oprawiam książki ponad 30 lat i mam wrażenie, że już nawiązałam z nimi tę niewytłumaczalną więź. Często wydaje mi się, iż wiem co im jest potrzebne i w jakiej sukience czyli oprawie będą się czuły dobrze zaopiekowane.
Długo zastanawiałam się nad koncepcją oprawy i przyznam, że podczas pracy nad stronicami wysłuchałam książki raz jeszcze, a z szaf bibliotecznych wyciągnęłam wszystko co mam Mickiewicza oraz luksusowo wydany poemat na którym się wzorował czyli „Hermana i Dorotę” Goethego.
Kolory narodowe walczyły z sielskością i upałem dni pierwszej części utworu. Po wielu debatach, wertowaniu stosu skór, tkanin, papierów i wielu rozterkach postanowiłam posłuchać mojego serca i kolory dostosować do kolorów jedwabnego szantungu oraz pozostałości barwienia na kartach. Kart nie docinałam, bo ta czynność na dawnych księgach to według mnie zbrodnia. Ornamentyka okładki była rysowana specjalnie dla tej oprawy. Wykorzystałam symbol kwiatu chabru. Bławatek to częsty i uroczy polny kwiat, który bardzo mi się kojarzy z ogrodem wiejskim, bezdrożami i polami, którymi spacerujemy w upalne dni. Na okładce uporządkowałam też te niesforne mrówki Telimeny, które pchały się tu na siłę. Wewnątrz umieściłam symboliczne godło polowania na drugiej stronie okładki, a na trzeciej godło ułanów z czako i ładownicą.
Stan książki był dostateczny, ale uznałam, że oprawa, która ma przetrwać co najmniej trzysta lat musi zawierać strony odświeżone i zabezpieczone. Usunęłam więc grzyby i bakterie, zabezpieczając i wzmacniając strony. Strony są podklejone dodatkowo, w koniecznych miejscach, bibułką japońską na klejach odwracalnych. Do dawnych książek nie używam taśmy termicznej, to jednak zbyt duża ingerencja w strukturę papieru. Wolumin zszyty jest cieniutką woskowana lnianą nicią, na lniane sznurki, umieszczone w tych samych miejscach, w których umieścił je poprzedni introligator. Zdecydowałam się na taki zabieg, aby nie robić następnych otworów osłabiających grzbieciki składek. Zszyty blok zakleiłam klejami naturalnymi i nadałam książce delikatny oporek. Blok zawiesiłam na tektury. Kapitałki są wyszyte nićmi jedwabnymi na pręciku z papieru Queen Anne Handmade Paper, który to jest angielską kopią papieru z lat 1760 – 1830. Jest to bardzo wierna kopia o czym świadczy prócz jakości też jej cena 10 euro za 1 arkusz ok. 32x42 cm.
Wyklejki są wykonane z trzech rodzajów surowców.
Pierwsza z papieru lnianego i konopnego, wykonanego współcześnie, ale według ścisłych procedur historycznych,
Druga z papieru bawełnianego wykonanego we Francji w papierni założonej w roku wypłynięcia Kolumba na wyprawę podczas której odkrył Amerykę czyli dla przypomnienia 1492r. (mała dygresja - Kolumb wypłynął w moje urodziny - 3 sierpnia, ale 480 lat wcześniej)
Trzecia z jedwabnego szantungu kupionego przeze mnie na suknię osiemnastowieczną podczas mojego małego „Grand Tour” po Italii. Kupiony był w Rzymie, przy Panteonie, czyli w okolicach gdzie zapewne Mickiewicz przechadzał się z Antonim Odyńcem w latach 1829 – 1831 czyli w czasie, gdy prawdopodobnie pojawiły się wstępne koncepcje „Pana Tadeusza”. Tu mi się też przypomniał rękopiśmienny notatnik Mickiewicza z późniejszego czasu, podarowany Odyńcowi na zesłaniu, a oprawny w czarny safian bez zdobień. Notes ten jest bohaterem niesamowitej opowieści bibliofilskiej jaką usłyszałam od dr Kazimierza Kozicy (1965 -2019) kustosza Muzeum Zamek Królewski w Warszawie i opiekuna kolekcji dr Tomasza Niewodniczańskiego, w której to, ów notes się znajduje.
Nie było więc zbytniego wyboru.
Skóra to safian z Toskanii, oczywiście garbowana naturalnie. Na okładzinie w kolorze oliwkowo szarym a na dublurach brązowy.
Złocenia okładki i dublur wykonałam złotem 23 i ¾ karata na białku kurzym.
Na dole tylnej okładki, rogu przy grzbietowym, umieściłam swoją sygnaturę DOM fecit.
Futerał z jedwabnego aksamitu i tektury bezkwasowej dostosowałam do funkcji ochronnych dla woluminu.
Ponad 200 godzin pracy, by niemal 200 letni tom przetrwał w spokoju i pięknie następne 200, a może i 300 lat.
Ps. Zdjęcia nie są zbyt dobre. Pochłonięta byłam pracą i są z procesu, a ponieważ jestem sową i uwielbiam pracować nocą, światło często nie było dostateczne.